Zero Waste #2: Trzy kroki do dobrej zmiany

Pamiętam swoje pierwsze wrażenia związane z tematem zero waste. Zaciekawienie, ogromna dawka inspiracji i ogromna chęć na taki eko eksperyment :) Jak zacząć swoją podróż w duchu zero waste?  Jaką rolę w tym procesie odgrywają nasze codzienne przyzwyczajenia? A także nawyki zakupowe, czyli Co? Gdzie? i Jak często? kupujemy.

Inspiracją i zaproszeniem do refleksji była dla mnie swego czasu książka mniej Marty Sapały.

Przyzwyczajenie to druga natura. Zmiana przyzwyczajeń wymaga czasu i uważności. Dlatego wyzwaniem jest nie tyle zrezygnowanie z plastikowej siatki, co zrezygnowanie z konkretnych produktów zamkniętych w plastikowych kubeczkach, buteleczkach, woreczkach, tetrapakach czy puszkach. Lub znalezienie dla nich alternatywy :)


Mleko migdałowe do porannej kawy (plus sama kawa ;), ciecierzyca do hummusu (w plastikowym opakowaniu bo musi być bio), syrop klonowy, mleko kokosowe, płatki drożdżowe, surowa czekolada.... To są prawdziwe rozterki zero wasterki. Dużo łatwiej jest zapakować pomarańcze do bawełnianej torby w zastępstwie plastikowej, niż z dnia na dzień zmienić przyzwyczajenia :)

Dieta i gotowość do zmiany

Aby być zero waste nie trzeba żyć wege. Tekst ten pisany jest jednak z perspektywy weganki, bo w taki właśnie sposób żyję od wielu lat. Wydaje mi się, że zakup serów, czy innych produktów nieWege w wersji zero waste może być nieco trudniejszy niż zakup owoców i warzyw. Nie mam jednak żadnego doświadczenia w tej kwestii, więc mogę się mylić.

Już jako weganka miałam kilka nieudanych podejść do tematu. Odpuściłam. Z pełną akceptacją ówczesnych priorytetów. Dopiero naturalnie przestając jeść kasze, soczewice, tetrapaki, chleby, słoiki i dodatki w stylu płatki drożdżowe, odnalazłam się tu bardziej i dostrzegłam potencjał do dobrej zmiany :)



Można powiedzieć, że to nie ja zdecydowałam się na zero waste. To zero waste zdecydowało się na mnie.

Czy można nie być zero waste jedząc przez większość czasu arbuzy? To naprawdę wiele ułatwia :)

Są bowiem produkty, które zostały perfekcyjnie opakowane przez naturę. Mam tutaj na myśli większość owoców i część warzyw, orzechy w łupinie. Mango, jabłka, banany, awokado, arbuzy, cytryny. Nie potrzebują foliowego woreczka. Niemniej jednak jeśli kupuję je w markecie, lubię położyć je na kasie w bawełnianej torbie. Ot tak dla własnego poczucia komfortu (nawet jeśli będą wtedy ważyły odrobinę więcej :)

O ile zakup owoców i warzyw nie stanowi większego problemu, o tyle znalezienie produktów typu kasze i fasolki dobrej jakości w wersji bez opakowania może już stanowić większe wyzwanie. To był moment, w którym poddałam się w moim pierwszym podejściu do tematu.

Dziś widziałabym dla siebie takie opcje:

#1 sklep z produktami bio na wagę
Jeśli miałabym taki w pobliżu, chętnie korzystałabym właśnie z możliwości zaopatrzenia się w kaszę i soczewicę do własnego słoika.


#2 kupowanie rzadziej dużych opakowań (wariant less waste)

#3 zmiana diety tak aby to nie kasze, a przede wszystkim świeże i gotowane warzywa stały się bazą także jesiennoZimowego menú, a kasza gryczana, czy fasolka mung pojawiały się od czasu do czasu w roli dodatku. Ten punkt umieściłam jako ostatni, jednak dla mnie ma on największą moc. Zimowa sałatka z jarmużem i pieczoną dynią, indyjskie curry z dyni i fasolki szparagowej, pieczony kalafior z czarnuszką i sezamem. Takie menú brzmi naprawdę świetnie :)



Gdzie kupować i jak pakować inaczej? Czyli na lokalnym targu

Rajem dla zakupów lessWaste są też lokalne targowiska. Sałata, jarmuż, ogórki, pomidory do własnej bawełnianej torby? Kasze, strączki, orzechy, daktyle do własnego słoika? Na targowisku to zupełnie naturalne. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, żeby owoce i warzywa kupować (i pakować :) inaczej. Warzywa i owoce kupione na świeżym powietrzu i przyniesione do domu w bawełnianej/ lnianej torbie smakują dużo lepiej :)

Trzy kroki do dobrej zmiany

Krok 1: dobra zmiana to drobna zmiana.

Nasze wybory są częścią naszej istoty. Nasze przyzwyczajenia stanowią rodzaj programów silnie zakodowanych w naszym umyśle. U podstawy naszych wyborów często leżą konkretne emocje. Dlatego tak trudno jest zmienić nawyki z dnia na dzień.
Warto zacząć od drobnej zmiany. Czegoś, co przyjdzie nam łatwo, nie będzie wymagało wielkiego poświęcenia i w czym będziemy się konsekwentnie odnajdywać.


Możesz na przykład zezygnować z zakupu mleka migdałowego w tetrapaku, a zainwestować w świeże migdały, z których wyczarujesz przepyszne domowe mleko migdałowe do porannej kawy w wersji rawWegan. Codziennie rano lub tylko w weekendy kiedy masz więcej czasu.

Krok 2: inspiracja

Nasz umysł lubi się nudzić. Dlatego często tak trudno jest nam wytrwać w postanowieniu. Dlatego gdy mija początkowa fascynacja wracamy do mleka w tetrapaku, coraz rzadziej rozkładamy matę do jogi, zaczynamy podjadać jedzenie, które nam nie służy. Fajnie jest wtedy poszukać inspiracji. Ludzi, miejsc, blogów, czegoś co doda nam energii do działania.

Krok 3: Radość z bycia zmianą

Czyli odnajdywanie siebie w tym procesie. Odnajdywanie własnej strefy komfortu.

Radość i pasja to moje synonimy dla zero waste. Zero waste to radość doświadczania dobrej zmiany. To wgląd wgłąb własnej istoty, własnych nawyków, przyzwyczajeń i ograniczeń.

To tyle na dziś. Życzę Ci wiele radości i pozytywnej energii płynącej z Twoich codziennych eko eksperymentów :)








Komentarze

Popularne posty