Czy wiesz, co pływa w twojej café latte?



Cappuccino, café au lait, creme fráiche, deska serów.... Trudno wyobrazić sobie Włochy, Francję, nie mówiąc już o Szwajcarii bez mleka i serów. W klasycznej knajpie w stylu śródziemnomorskim niekiedy naprawdę trudno jest zamówić coś bez kazeiny. W Europie panuje kultura sera i jest on chyba tym elementem kuchni, z którego najtrudniej jest zrezygnować, jednocześnie faktem jest, że większość mieszkańców Ziemi nigdy mleka krowiego nie piła.


Pić mleko czy nie to kwestia jak zawsze osobistego wyboru. Może warto dać się zainspirować naturą? Jakie zwierzę pije mleko inne niż to od jego własnej matki? Natura daje jasny przekaz: mleko krowie jest dla cieląt, mleko owcze dla jagniąt, a kozie dla młodych koźląt, dla ludzi jest mleko ludzkie. Każdy ssak pije tylko mleko od swojej mamy. Tak to działa. Każde inne mleko to obce dla organizmu białka, potencjalnie silny alergen, słusznie rozpoznawany przez czujny układ odpornościowy jako zagrożenie. To jest naprawdę takie proste. Tak działa układ odpornościowy. 
A człowiek pije mleko i sery człowiek je, bo pyszne, bo pysznie... uzależniają?

Mleko w kawie uzależnia być może bardziej niż kofeina w tejże. Bo mleko ma uzależniać.

Tak to działa. Natura nie chce dopuścić do sytuacji, kiedy kozie, krowie, kocie, czy ludzkie dziecko nie chciałoby pić mleka mamy. To byłoby zagrożeniem dla gatunku. Dlatego mleko tak silnie oddziaływuje na ssacze mózgi.

Paradoks wapnia


Zaleca się picie mleka dzieciom i dorosłym też się zaleca niekiedy, bo wapń. Może warto byłoby jeszcze dodać, że wapń owszem jest, ale wcale nie jakoś dużo, w niewłaściwej proporcji do fosforu (ważne), no i niestety mleko (też w postaci sera) mocno zakwasza organizm. A ciało na dłuższą metę na zakwaszenie pozwolić sobie nie może, dlatego będzie chciało koniecznie przywrócić pH krwi do optymalnego poziomu i zrobi to kosztem wyciągnięcia wapnia z kości i przemieszczenia go do krwi.

Czyżby każda kolejna szklanka mleka, sprawiała że twoje kości stają się nieco uboższe w wapń?


Czego (raczej) nie chcielibyście pić w waszym cappuccino?


Hormony zawarte w mleku z pewnością nie są nam potrzebne (mamy własne), witaminy (w tym bardzo ostatnio modna witamina K2) będą owszem obecne, jednakże tylko w mleku krów karmionych świeżą trawą, wypasanych na pastwiskach. No i nie dość że eko, to musi być to mleko, sery czy masło surowe. Słowem wszelkie pasteryzacje i inne kartoniki mogące rok przetrwać na sklepowej półce odpadają. Mleko sklepowe w ogóle odpada, nie nadaje się do picia dla nikogo. Zawiera zbyt dużo toksyn, ropy, antybiotyków. Przez mleko zwierzę oczyszcza się. Jak dostaje do jedzenia słabej jakości pożywienie, antybiotyki i inne cuda, to znajdzie się to wszystko wa mleku. Jak zmęczone bolące wymię ropieje, to cała ta ropa znajdzie się w mleku jako tzw. dopuszczalna (!) liczba ciałek ropnych mogących się w mleku znaleźć.

Smutne bolesne, szkoda że prawdziwe.

Żadne zwierzę nie jest fabryką mleka Nie ”produkuje” mleka tak po prostu, żeby sobie ludzie mogli zrobić cappuccino albo ser. Nie jest też żaden organizm przystosowany do produkcji mleka non stop przez 10 lat. A raczej maksimum przez 5 lat w mleczarstwie przemysłowym, gdyż przy tak intensywnej eksploatacji już często po tym czasie organizm zwierzęcia jest mocno wyniszczony, osłabiony, wyjałowiony antybiotykoterapią, stosowaną coraz częściej jako prewencja (!) przewlekłych stanów zapalnych.

Sztuka wyboru


Zawsze mamy wybór. To czym karmimy nasze ciała, jest naszym wyborem. Jednak czy zawsze wyborem świadomym? Może alternatywą będą sery z eko gospodarstwa? A może własna krowa, albo jeszcze lepiej koza? Dbasz o nią, pielęgnujesz, karmisz dobrym jedzeniem, tak jak siebie. Wtedy zawsze wiesz, co pływa w twojej café latte. Jednak i takie mleko od szczęśliwej krówki będzie zakwaszać, i ono nie jest w większej ilości dla ciebie stworzone. Taka już natura mleka.



Komentarze

Popularne posty